Najnowsze wpisy, strona 1


inne postacie tej bajki....czy raczej dramatu...
Autor: nieszkodnik
08 października 2020, 13:25

oprócz uczycieli sa w tej dżungli i inne stworzenia.

opiszmy te najbardziej jadowite i najpodlejsze:

 

1. pani z sekretariatu (coś na wzór pani z dziakanatu ale z tą różnicą, że pani z dziekanatu przepędza studentów, a pani z sekretariatu typ III napuszcza na siebie uczucieli i pracowników). Było mi dane poznać kilka rodzajów pań z sekretariatu:

- typ I - "nie wiem" - bardzo bezpiecza postawa. będąca idealną pozycją żeby wsz. dali spokój. trzeba do tego poćwiczyć mimikę mordowanej foki i ma się po około 3-4 mcach totalny luz

- typ II - "pracuś"/"ideowiec" - lubi dzieci, lubi młodzież, lubi nauczycieli i oni ją (bo się nią wyręczają), lubi rodziców. musi czuć się potrzebna. realizuje się w tym. ot chodząca dobra dusza. wyjątek jeśli chodzi o to pełne nienawiści miejsce jakim jest szkoła. wad- brak. za to ma nawał pracy ponieważ jest nią zarzucana. niedoceniana przez Dyrekcje. 

- typ III - "bydle" - najgorszy typ. najczęściej sfrustrowany brakami w wykształceniu, w intelekcie. mające niesamowicie wysokie mniemanie o sobie. lubiąca kierowanie z tylnego siedzenia. tj. "świetny" ekspert i doradca w kazdej sprawie(przy równoczesnym braku jakichkolwiek kwafilikacji czy kompetencji), pouczający, mądrości swe światu objawiający. typ bardzo niebezpieczny ponieważ potrafi sobie zjednać wiele osób i sączyć jad. z uwagi na dostęp do Dyrekcji potrafi sobie wynegocjować zakres obowiązków zblizony do zera (co jest również bliskie poziomowi intelektu typu III). i przeznaczać swój czas na: siedzenie na facebooku, skrobanie pięt (autentyczne), a przede wszytkim knucie intryg i opluwanie wszystkich dookoła. oplata Dyrekcję jak bluszcz i sączy jad. to jest coś na kształt nowotworu - niszczy całą organizację. Pamiętam jak typ III tzw. "bydle" było na macierzyńskim to relacje miedzyludzkie w organizacji znacznie się poprawiły. Po powrocie "bydlecia" sytuacja niestety szybko wróciła do stanu poprzedniego. z uwagi na tępote i brak wykształcenia nie ma szans na zmianę przez typ III tj" bydle" pracy. bedzie trwać i trwać i sączyć jad. pozdrawiam tu p. A.B. 

 - typ IV- "niezainteresowana" - nie mylić z typem I. typ IV większość dnia spędza na poszukiwaniu promocji w sklepach internetowych, siedzeniu "na fejsie", robieniu wydruków dla dziecka do szkoły, konwersacjach z mężem oraz odbieraniu paczek z zamawianymi w owych sklepach towarami. nie ma w związku z tym za dużo czasu na realizację zadań. praca to dla niej przerywnik pomiędzy zaprowadzeniem dziecka do szkoły a odebraniem tegoż. wykazuje silne tendencje do prokrastynacji. w momencie zwrócenia uwagi czy zadaniu pytania o etap na jakim znajduje się wykonanie zadania jest niezmiernie zdziwiona, że jakiekolwiek zadanie zostało jej zlecone. Trudno się w zasadzie dziwić. jeśli wydanie polecenia zbiegło się z promocją w sklepie internetowym to wiadomo co ma większy priorytet.

sa też typy pośrenie, ew. z przewagą ktorejś z cech.

 

 2. szkolny informatyk. i zacznijmy od zgłaszanej wszem i wobec "biedy". szkolny tzw. informatyk, za udawanie, że coś robi ze sprzętem szkolnym ma oddzielnie płacone. tak. nie pracuje spolecznie czy "w ramach". tak. tak. 

 

- typ I - "z przypadku" - skończył badziewną wyższa szkołe zawodową w Pcimiu Górnym na kierunku dowolnym pedagogicznym. zaocznie. i po kilku latach został skierowany na podyplomowe studia z informatyki ( i kontynuujemy kwestię biedy - pamiętajcie, że uczyciele mają dofinansowane studia podyplomowe, wy nie). jego fachowość opisuje sytuacja kiedy typ I zadał mi pytanie " a jak pan skopiował tabele z worda do excela ?"

- typ II - "entuzjasta" - informatyk z prawdziwego zdażenia. software i hardware opanowane. po prostu lubi to. jest to jego pasja i zawód. było mi dane poznać typ II natomiast z uwagi na słaby PR (tj. niewchodzenie w zad dyrekcji) nie zagrzeje długo miejsca. ps: nie musi nosić flanelowej koszuli. nie jest to znak rozpoznawczy ani wymóg "dress code" ;). W tym zbiorze umieszcze i "nieinformatykow" ale entuzjastów z szeroką wiedzą. daleko ponad to co reprezentuje sobą typ I i typ III. czesto wyręczają typ I i typ III. przy czym typ III zawsze przypisuje sobie zasługi

- typ III - "gamon"/"menda"/"szuja"/"pozer"- marnego intelektu, marnego wykształcenia, marnych umiejętności. mający opanowany za to PR i przypisujący sobie zasługi innych. przez to pozytywnie postrzegany przez Dyrekcje. musi miec do pomocy typ II bo sam nie jest w stanie zainstalować nawet pakietu MS office (pozdrawiam O). opisem zachowań typu III jest taka sytuacja "potrzebuje kabla internetowego do polozenia sieci""ile?""tyle żeby mi wystarczylo.""tzn ile m? 100 ? 200? 500?""tyle żeby mi wsytarczylo""a masz już plan jak rozłożyć?to oszacujemy czy 200 czy 800 m"."nie i nie bede robil planu. mam miec tyle ile potrzebuje". - oto sposób myslenia typu III.ze względu na to, że typ III ma b. mizerne umiejętności (chociażby wspominane próby instalacji pakietu Ms Office.nieudane) to musi jakoś to tuszować. ponieważ chce uchodzić za experta. oto jego metody: "podwieszenie" pod tym II (jak przyjdzie xxx typ II to zrobimy. tj. typ III siedzi i się gapi, typ II robi po czym typ III leci poinformowac, ze z panem Michałem Bohuna usiekli znaczy wykonali) druga metoda to...postawa wiecznie zajętego. obojętnie z jakim problemem nie zgłosi się uczyciel czy "byle kto" tj. pracownik adm to typ III czyli "szuja" zawsze odpowie, że jest "zajety". w szkole jako informatyk typ III kompletnie nieprzydatny. przypominam - otrzymuje za obslugę sprzętu dodatkowe wynagrodzenie. 

 

trzecia obrona magistra
Autor: nieszkodnik
08 października 2020, 13:25

Najczęściej bywa jedna. Z rzadka dwie. Ja przezyłem trzy (czy)

Ale od początku. ta pierwsza to standardowa. na Uniwerku. Niewiele z niej pamiętam. bo wpadłem na uczelnie na 5 minut przed obronami i ekipa stojąca przed wejściem poinformowała mnie, że wylosowano mnie na 1 ogień. dziekuję im za to. bo ....bo nie było stresu. nerwówki. wlazlem. wcale nie wylosowany. ot, wkrecili mnie. po wyjściu z uczelni polazlem na plac i kupiłem pół kg bananów. pożarłem je na miejscu. tak, zemdiło mnie. ale byłem juz magistrem. zemdlonym ale jednak. jakoś specjalnie nie odczułem tego wewnętrznie (poza mdłościami) aż do czasu odbioru dyplomów. odbiór następował w dziekanacie. wizyty tam nie należały do przyjemności. więc pojawiłem się po 9 (czyli niech juz poplotkują, kawe wypiją). zwykle warczące panie z dziekanatu na mój widok przybrały standardowe pozycje obronne, wyszczerzyły sztuczne szczęki, spódnce 3/4 tzw zemsta bibliotekarki, zafalowały złowieszczo. zalany potem, nieśmiało zdradziłem im cel wizyty. i nagle....."pan usiądzie panie magistrze" wypowiedziała jedna i podsunęła mi...krzesło. no dokładnie. wyczuwając podstęp podziękowałem. ale nalegała. to pierwszy i jedyny raz kiedy poczułem się "magistrem".

obrona 2 i 3 (czecia) podobne do siebie. nastąpiły w szkole. Przez wiele lat wstyd było naczialstwu umieszczać na stronach internetowych, że istnieją poza uczycielami jakies inne istoty w szkole. nas sie pomijało ( o szkolnym tableau też będzie wątek). jak służbę czy smierdzący ręcznik w sraczyku. przyszło nowe. dostąpiliśmy zaszczytu bycia na jednej stronie internetowej z "elitą", pułbogami (zabieg celowy), uczycielami. i tu pojawia się głowny aktor obrony - pani z sekretariatu typ III. jak pisałem wcześniej osoba ta charakteryzuje się sporymi brakami w wykształceniu i intelekcie. za to nadpodażą podłości. wiec typ III otrzymał polecenie przekazania listy uczycieli i reszty tzw. badziewia do informatyka. no dokładnie, zgadliście. typ III jako nieposiadający wykształcenia wyższego, przesłał listę i usunął z niej tytuły zawodowe pozostałych pracowników adm. rozpoczęła się obrona magistra:) od monitowania do Dyrekcji, informatyków o przywrócenie nam tych nieszczesnych trzech literek przed nazwiskiem. typ III oczywiście chciał równać. oczywiście w dół bo wrodzona tepota nie pozwala na równanie w górę i skończenie studiów. udało się. czy literki powróciły przed nazwiska (prawie wszystkie. bo jak wiemy typ III nie). minął rok....i ponownie typ III przeprowadził tą samą akcje. pracownicy adm. wykazując się iście rewolucyjną czujnością w porę dali znać, że typ III znów zrobił zamach na nasze 3 litery. tym razem rekacja była szybsza. w ciągu godziny udało się obronić "magistry". żał dooope ściska typowi III. ale to fajnie, że tępak wie, że jest nikim. oczywiście nie poniosło toto konsekwencji tych działań. ale satysfakcją jest dla mnie bół doopy tego kmiota.

w trakcie mojej przygody w szkole miały miejsce jeszcze drobne potyczki o magistra

przychodząc do szkoły otrzymałem pieczątkę. bez "mgr". wówczas mieliśmy aż 2 typy III. uzyskałem odp., że "nie stosuje się u nas tego u adm". dopiero po latach okazało się, że te panie po prostu nie miały ukończonych studiów....wiec się "nie stosowało"

jak zostałem AJTI, E.T
Autor: nieszkodnik
08 października 2020, 13:25

Jak już wcześniej pisałem : -w jednostce, w której miałem wątpliwą przyjemność pracować, informatyków nie było. tzn dominował typ III. a jak juz wiemy ...

Pewnego pochmurnego dnia dotarła do szkoły informacja, że należy wskazać specjalistę do spraw IT, któren to zajmuje się problematyką IT.

Oczywiście padło na mnie. lekko tym zdziwiony przesłałem naczialstwu inf., że z uwagi na wykształcenie czy brak w tym zakresie nijak nie mogę być AJTI.

odpowiedz mnie powaliła : " a sieć - zarządzanie budynkiem". -zakres Licencjonowanego Zarządcy Nieruchomości...to administrowanie siecią logiczną, internetową. "roma locuta causa finita".  Na zasadzie kazusu powstała więc nowa deficnicja pracownika AJTI - to każdy którego uda się w to wpdolić i później za to szarpac i przypisywać winy. wykształcenie, zakres obowiązków, czy obecność informatyków w zakładzie nie mają znaczenia. nieważne, że ja to mam w załodze elektyków, hydraulików, kierowców, dozorców, sprzątaczki i gościa co zamiata chodnik i zbiera psie kupy.

Ważne jest rozstrzygniecie - no i zostałem AJTI. bardziej E.T - bo nie z tego świata, i "chce do domu". wyglad mam nadzieję troszke inny. uzasadnienie, że skoro mam kierownicze stanowisko to mam robić wszystko przekonało mnie. nawet odetchnąłem z ulgą, że skończyło się tylko na tym. bo mieliśmy wówczas wolny etat woźnej i była obawa, że dostanę i dział do opdolenia. jak wszystko to wszystko.

dlaczego tak się stało. proste. naczialstwo w roku wyborów nie wyda niepopularnych poleceń uczycielom. zajezdzic, zatluc, zaorac motłoch i śmieci - czyli pracowników adm. i obsługi. ponieważ typ III (po zwolnieniu kogoś pod kogo się podwieszał) musiał ukrywać swój brak umiejętności. jak wiemy już robił to gra na czas (9 mcy przygotowywania komputera dla naczialstwa). ale nie jest to metoda jedyna. trzeba sobie znaleźć inne wyjasnienie. oto ono : informatycy są nauczycielami od nauczania przedmiotu, a opieka pracowni polega na instalowaniu i przygotowaniu sprzętu.  

 

typ III mógł więc nadal przemieszaczać się po obiekcie otoczony glorią genialnego informatyka. ale i nie musiał już nic robic. zreszta i tak niewiele toto umiało bez "podwieszenia"

 

 

Co jest najważniejsze w Szkole
Autor: nieszkodnik
08 października 2020, 13:25

Jak w tytule. Co wg was jest najważniejsze podczas pracy w Szkole? Co scala/cementuje?

-nie, nie misja i nie wiedza. pieniąszki też nie. 

otóż w szkole najważniejsza jest wina. nie, że na trzeźwo sie nie da w tym miejscu przeżyc. wina jako odpowiedzialność.

Opisywałem niedawno jak zostałem E.T AJTI.

historia ta nie zakończyła się jednak tym. po pewnym czasie. w zimny pizdziernikowy poranek, jak grom z jasnego nieba, jak pit bull w kaczke - pojawiła się do wypelnienia nowa tabela. odmienna. obejmująca spis elementów majątku. sam już, bez dekretacji, rozpocząłem prace. i tak mi to przywala. nie ma sie co łudzić.

dumny dokonałem spisu. po kilkunastu godzinach dotarła dekretacja...."odpowiedzialny za spis(wazne to dla dalszej części historii wiec zapamietac smyki)...Zastępca" we współpracy ze mna. pozostawały do uzupelnienia 2 pola :"odpowiedzialny za spis" oraz "osoba odpowiedzialna za sprawy IT".

na logike: dekretacja na Zastępcę, 2 tyg wcześniej ja zostałem ET AJTI....z pozoru sprawa wyglądała na banalnie prostą. Ale nie w Szkole. nie, nie, nie

no no no no no. Zwróciłem się o przekazanie inf. kogo wpisać. No nie zgadniecie. Tym razem to ja byłem odpowiedzialny za spis. A Zastępca, który figurował w dekretacji jako odpowiedzialny za spis, a 2 tyg temu nie mógł być IT...został IT. powiecie - qr....chaos. bajzel. nie, nie, nie drogie smyki. To bardzo przemyślana strategia. Otóż 2 tyg wcześniej kluczowe byly dane z zakresu IT wiec wpisano mnie żeby miec "winnego", później kluczowe były dane spisowe. wiec wpisano mnie. żeby mieć "winnego". tak oto w dzisiejszym odcinku poznaliśmy to co w szkole jest najważniejsze - miec winnego. nie rozwiązanie problemu. ale "wina'. 

przy okazji przedstawiłem tzw. szkolną logikę. sugeruję nie stosować jej w życiu pozaszkolnym.